• Patronka Szkoły

        • Maria KONOPNICKA

          poetka, nowelistka, pisarka dla dzieci, krytyk, publicystka

          i tłumaczka.

                Urodziła się 23 maja 1842 roku w Suwałkach, jako córka Józefa Wasiłowskiego, prawnika, patrona trybunału cywilnego i Scholastyki z Turskich. We wrześniu 1849 roku rodzina sprowadziła się do Kalisza, gdzie przyszła poetka spędziła dzieciństwo i młodość. W latach 1855 - 1856 uczyła się na pensji sakramentek w Warszawie. Tam poznała Elizę Pawłowską, późniejszą Orzeszkową. We wrześniu 1862 roku wyszła za mąż za ziemianina, Jarosława Konopnickiego. Zaraz po ślubie wyjechała z Kalisza na stałe, zamieszkując w Bronowie, a potem w Gusinie na terenie ówczesnej guberni kaliskiej. Wychowywała 6 dzieci, utrzymując się z dochodów niewielkiego dzierżawionego folwarku.

               W 1870 roku zadebiutowała na łamach "Kaliszanina" wierszem „W zimowy poranek". Miastu, uznanemu za rodzinne poświęciła trzy utwory poetyckie: dwa zatytułowane "Kaliszowi" (1888 i 1907) i "Memu miastu

          Przychylne przyjęcie cyklu poetyckiego

          "W górach", opublikowanego w "Tygodniku Ilustrowanym" w 1876 r. zadecydowało o poświęceniu się literaturze i osiedleniu wraz z dziećmi w Warszawie, gdzie mieszkała do 1890 roku. Obok uprawiania twórczości literackiej aktywnie uczestniczyła w życiu społeczno-kulturalnym. Od 1890 przebywała w kilku krajach Europy Zachodniej, współpracując z prasą krajową, zrzeszeniami polskimi na obczyźnie, Macierzą Szkolną, komitetami pomocy dla wywłaszczonej ludności Górnego Śląska i Wielkopolski, a także współorganizowała międzynarodowy protest przeciwko prześladowaniu dzieci polskich we Wrześni (1901-1902). 1905-1907 przebywała w Warszawie, organizowała pomoc dla uwięzionych przez władze carskie i ich rodzin.

                Wyrazem jej protestu przeciw polityce germanizacyjnej było ogłoszenie w 1908 roku "Roty". Wiersz zdobył niezwykłą popularność, jako pieśń z muzyką Feliksa Nowowiejskiego, od czasu obchodu rocznicy grunwaldzkiej w 1910 roku.

                Maria Konopnicka zdobyła sobie wśród współczesnych pozycję liczącej się poetki. Z powodzeniem jednak uprawiała też prozę nowelistyczną i beletryzowany reportaż. Tworzyła opowiadania o rozwiniętej fabule i rozbudowanych opisach środowisk. Autorka "O krasnoludkach i sierotce Marysi", "O Janku Wędrowniczku" i "Na jagody" zdobyła sobie trwałą pozycję wśród twórców literatury dla dzieci.

                Krytykę literacką i publicystykę społeczną Konopnicka uprawiała na łamach takich pism, jak: "Kłosy", "Świt", "Biblioteka Warszawska" i in. Publikowała studia o literaturze i sztuce oraz prace monograficzne, m.in.: "Mickiewicz, jego Życie i duch". Ponadto znaczną wartość literacką posiada jej dorobek przekładowy z języka niemieckiego, francuskiego, włoskiego, angielskiego i czeskiego.

          W roku 1903 Maria Konopnicka otrzymała w darze narodowym dworek w Żarnowcu pod Krosnem. 8 października 1910 roku umarła we Lwowie i tam została pochowana na cmentarzu Łyczakowskim. W dniu 13 grudnia tego samego roku w teatrze kaliskim odbył się wieczór literacki poświęcony poetce związanej przezszereg lat z Kaliszem. Odczyt o jej twórczości wygłosiła, znana w latach późniejszych jako pisarka Ziemi KaliskiejMaria Dąbrowska.

          Maria Konopnicka (1902).

          W swojej twórczości nawiązywała do poezji ludowej, a także do romantyzmu i tradycji biblijnej oraz symbolizmu i parnasizmu, np. w Z mojej Biblii (seria IV Poezji, 1896), w zbiorach Linie i dźwięki (1897), Italia (1901), Nowe pieśni (1905), Głosy ciszy (1906). Również liczne wiersze dydaktyczne, jak Śpiewnik historyczny (1904), Ludziom i chwilom (1905). Epickie poematy Przez głębinę (1907) i Pan Balcer w Brazylii(1910).
                Opublikowała zbiory opowiadań realistyczno-psychologicznych: Cztery nowele (1888), Moi znajomi (1890), Na drodze (1893), Ludzie i rzeczy (1898), Na normandzkim brzegu (1904). Szkice reportażowe Za kratą (1886), Obrazki więzienne (1887-1888). Popularne do dziś utwory                                                                                     dla dzieci: O krasnoludkach i sierotce Marysi (1896), O Janku Wędrowniczku (1893), Na jagody (1903).
                Dzieła krytyczne i eseistyka literacka opublikowane zostały, w wyborze w tomach: Portrety piórem (1898), Mickiewicz, jego życie i duch (1899), Trzy studia (1902), Szkice (1905). Także m.in.: Poezje (tom 1-8 i tom 10, 1916, 1925), Pisma wybrane (tom 1-7, 1951-1952), Nowele (tom 1-3, 1962), Publicystyka literacka i społeczna (1968).

          Twórczość Marii Konopnickiej znalazła trwałe miejsce w literaturze polskiej oraz uzyskała szerokie uznanie społeczne. Dowodem tego jest wiele przedsięwzięć wyrażających uznanie dla autorki "Mendla Gdańskiego", "Naszej szkapy" i in. W 1958 roku utworzono towarzystwo im. Marii Konopnickiej, którego koło terenowe istnieje od 1961 roku w Kaliszu.

          www.zarnowiec.pl

          WWW.konopnica.eu.org

           

          W kręgu Konopnickiej i ... Kaliszan

               Z Matyldą Woliniewską wieloletnią, zasłużoną działaczką Towarzystwa im. Marii Konopnickiej rozmawia Zbigniew Lenartowicz.

          Maria Konopnicka (1906).

                Matylda Woliniewska urodziła się w Biłgoraju w 1912 roku. Studiowała historię i problemy spółdzielczości na Uniwersytecie Jagiellońskim i na Wolnej Wszechnicy Polskiej. Pracę społeczną rozpoczynała w harcerstwie. Była instruktorką Przysposobienia Wojskowego Kobiet, a w Centralnej Organizacji Kół Gospodyń Wiejskich pełniła funkcję instruktorki przysposobienia kobiet dla obrony kraju. W latach okupacji w PPS WRN była łączniczką, kolporterką prasy podziemnej, zajmowała się sprawami przygotowania członków tej organizacji do udziału w Powstaniu Warszawskim. Aresztowana przez Gestapo była więźniarką Pawiaka i obozów koncentracyjnych. O jej czynnym udziale w ruchu oporu można przeczytać w książkach Krzysztofa Dunin Wąsowicza, Danuty Brzosko - Mędryk i innych autorów. Swoje wspomnienia wydrukowała w pracy zbiorczej "My z Majdanka". Po wojnie w Warszawie była współorganizatorką Społecznego Komitetu do Walki z Gruźlicą. Od 1968 roku rozpoczęła działalność społeczną w Towarzystwie im. Marii Konopnickiej. Przez wiele lat była wiceprzewodniczącą Zarządu Głównego tego Towarzystwa. Obecnie jest jego członkiem honorowym.

               Odznaczona krzyżem AK, Krzyżem Oficerskim, Krzyżem Oświęcimskim, Medalem Komisji Edukacji Narodowej, wyróżniona przez dzieci Orderem Uśmiechu i dyplomem Przyjaciel Kalisza za życzliwą pomoc i współuczestnictwo w działaniu na rzecz rozwoju naszego prastarego Grodu. Otrzymała stopień porucznika AK. Jest inwalidą wojennym.

          • W jakich okolicznościach zetknęła się Pani po raz pierwszy z postacią i dorobkiem literackim naszej wielkiej poetki?

               - Od wczesnych lat pozostawałam pod urokiem jej wierszy. Recytowałam je będąc uczennicą szkoły powszechnej, a potem gimnazjum. W latach okupacji "Rota"umacniała uczucia patriotyczne, krzepiła nas na duchu. Śpiewałyśmy ją za drutami obozów na Majdanku, Buchenwaldzie, Lipsku, w Ravensbruck. Czyż mogłam przypuszczać, że po latach w zupełnie innych warunkach przez siostrę Katarzynę z Zakonu Franciszkanek w Laskach nawiążę pierwsze kontakty z Towarzystwem im. Marii Konopnickiej i pozostanę mu bliską sercem i duchem.

           

          • Pomimo upływu lat nadal przez wielu działaczy i miłośników twórczości Marii Konopnickiej uchodzi Pani za duchowego przewodnika całego środowiska pracującego na rzecz Towarzystwa. Znana jest Pani jako autorka bardzo interesującego i nowatorskiego programu o wielkich walorach wychowawczych. Na czym ten program polega?


          Maria Konopnicka (1910)
          - ostatnia fotografia.

             - Pracę w Towarzystwie rozpoczęłam od     dokonania ewidencji i zbierania informacji o placówkach oświatowych, noszących imię poetki. Już jako członek Zarządu Głównego Towarzystwa im. Marii Konopnickiej zainicjowałam zorganizowanie dla liceów im. Marii Konopnickiej turnieju przyjaźni. Młodzież musiała wykazać się znajomością historii swojego miasta, szkoły, okoliczności nadania jej imienia Konopnickiej. Dla szkól podstawowych ogłaszaliśmy m.in. konkursy rysunkowe nawiązujące do utworów Konopnickiej. Dużym zainteresowaniem młodzieży cieszył się ostatni rozpisany przez nas konkurs o tematyce ekologicznej: Co społeczność szkolna może zrobić dla ratowania przyrody? Wiele udanych akcji oświatowych, wychowawczych i naukowych związanych z postacią Konopnickiej udało się nam przeprowadzić dzięki dużemu wsparciu i emocjonalnemu zaangażowaniu przewodniczącego Zarządu Głównego Towarzystwa im. Marii Konopnickiej - Stanisława Szwalskiego.

               Zainteresowanie Konopnicką wbrew pozorom nie wygasa. Drukuje się jej książki, publikuje studia literackie, upamiętnia się rocznice. W wielu miastach stoją jej pomniki, a ok. 300 szkół nosi jej imię. Zapoczątkowany program spopularyzowania postaci i twórczości Konopnickiej wśród młodzieży jest kontynuowany. Zadaniom tym dużą konkursy, turnieje, spotkania środowiskowe, sesje naukowe, wystawy. Konkursowi literackiemu dla szkól licealnych jej imienia daliśmy motto z wiersza Anny Świerczyńskiej o Marii Konopnickiej:

          "Chociaż przeszła na nią moda, 
          jest to dama zawsze młoda. 
          Bardziej młoda - nie drżyj pióro, 
          niźli awangardy urok".

           

            Celem naszego Towarzystwa jest rozbudzanie i pogłębianie zainteresowań Konopnicką wśród szerokich warstw społeczeństwa. Szczególną troską otacza się pamiątki po autorce "Roty" w kraju i za granicą. We Lwowie, gdzie na cmentarzu Łyczakowskim jest pochowana Konopnicka, szkoła polska nosi jej imię. Nasze Towarzystwo przeprowadziło zbiórkę polskich książek zarówno dla tej młodzieży jak i dla szkól polskich na Wschodzie. W miejscowościach, w których przebywała poetka: w Nicei, Nevri (Włochy), w Bad Ischl (Austria) odsłonięte zostały tablice pamiątkowe. Od wielu lat nasze Towarzystwo utrzymuje kontakty ze Związkiem Polek w Stanach Zjednoczonych, gdzie bardzo żywe są tradycje konopnicjańskie. Towarzystwo zgłosiło akces do Ruchu na Rzecz Praw Dziecka. Obronie praw dziecka służy również nasza współpraca z Towarzystwem im. Tadeusza Korczaka.

          • Jaki jest udział w tych pracach współziomków Konopnickiej Kaliszan?

               - Często wracam myślą do tak istotnych w życiu Konopnickiej jej czasów kaliskich. Poetka w Kaliszu i na Ziemi Kaliskiej spędziła bez mała 20 lat swego życia. Tu pochowała matkę, zawarta małżeństwo, tu przyszły na świat jej dzieci. Debiutowała wierszem "W zimowy poranek" na łamach "Kaliszanina". W dworku w Bronowie napisała pierwsze swoje utwory dla dzieci. Kaliszowi dedykowała także swój wiersz: "Wychowałeś ty mnie grodzie"... Nic też dziwnego, że Kaliszanie żywo włączyli się do prac prowadzonych przez nasze Towarzystwo. Ograniczę się do przypomnienia ważniejszych faktów i zdarzeń.

               Za sprawą pedagogów: Henryka Wrotkowskiego, Franciszka Ciesiółki, Haliny Sutarzewicz w 1961 roku przy Studium Nauczycielskim im. Marii Konopnickiej w Kaliszu zawiązało się koło naszego Towarzystwa. W ciągu lat słuchacze Studium napisali kilkadziesiąt prac dyplomowych o swojej patronce, spopularyzowali jej twórczość wśród dzieci i młodzieży. Warto pamiętać, że to dzieci jednej ze szkół kaliskich przekazały redakcji "Płomyczka" niewielką kwotę pieniędzy z przeznaczeniem na budowę pomnika poetki. W drodze plebiscytu dzieci ustaliły, że pomnik ten ma stanąć w Warszawie. Kaliskie dzieci zapoczątkowały więc akcję zbiórki pieniędzy przez dzieci i młodzież z całej Polski. 

           

          Tak oto dzięki ich ofiarności i pomocy finansowej instytucji spółdzielczych Wielkopolski i dotacji Zarządu Głównego Towarzystwa im. Marii Konopnickiej stanęły pomniki autorki "Roty" w stolicyi Kaliszu. W 60 rocznicę śmierci Marii Konopnickiej w Kaliszu odbyła się międzynarodowa sesja naukowa poświęcona życiu poetki oraz recepcji jej utworów w kraju i za granicą. Pokłosiem sesji była książka o Marii Konopnickiej wydana staraniem Towarzystwa im. Marii Konopnickiej, Instytutu Badań Literackich i Zakładu Słowianoznawstwa PAN. Jedno ze spotkań członków i sympatyków kaliskiego koła poświęcone było pamięci Haliny Sutarzewicz, zasłużonej animatorki twórczości Konopnickiej. Kaliska Chorągiew ZHP i działacze naszego Towarzystwa byli gospodarzami zlotu komendantów i instruktorów chorągwi ZHP z całego kraju noszących imię poetki. W 1980 roku staraniem kaliskiego koła powstała izba muzealna im. Marii Konopnickiej jako dział Muzeum Okręgowego w Kaliszu. Zgromadzono tu dużą liczbę eksponatów dotyczących zwłaszcza pobytu Konopnickiej w Kaliszu i Bronowie. Przewodnik po kaliskiej izbie muzealnej napisała Halina Sutarzewicz, a oprowadzaniem licznych wycieczek zajęła się zasłużona działaczka kaliskiego koła Towarzystwa im. Marii Konopnickiej Irena Wieczorek. W izbie muzealnej urządzono inscenizację wybranych utworów Konopnickiej w wykonaniu aktorów Teatru im. Wojciecha Bogusławskiego. Tu odbywały się kaliskie poniedziałki literackie. Izba stała się ważną placówka kulturalną inspirującą w środowisku kaliskim twórczość poetycką i sztukę w ogóle. Niestety z powodu wysokiego czynszu ustalonego przez właściciela domu izbę trzeba było usunąć. Liczymy, że jej reaktywowanie nastąpi dzięki zainteresowaniu tą sprawą władz administracyjnych i samorządowych.

           

          • Jakie odniosła Pani wrażenia ze swoich spotkań z Kaliszem i Kaliszanami?

          Przyznaję, że jestem mile zaskoczona gościnnością, niezwykle serdecznym, życzliwym stosunkiem do prac podejmowanych przez nasze Towarzystwo.

          Po raz pierwszy ujrzałam Kalisz nie dzięki Konopnickiej, lecz z zupełnie innego powodu. Otóż zostałam zaproszona przez koło Towarzystwa przy Studium Nauczycielskim im. Marii Konopnickiej w Kaliszu wraz z autorką książki "Matylda" Danutą Brzosko-Mędryk na spotkanie poświęcone wspomnieniom z okresu mojego uwięzienia na Majdanku i udziału w obozowym ruchu oporu. Z Kaliszanami wielokrotnie spotykałam się przy różnych okazjach. Zawsze te spotkania mile wspominam.

               Z ramienia warszawskiego Klubu Kaliszan bardzo owocną współpracę z naszym Towarzystwem nawiązał red. Zbigniew Lenartowicz. Wystąpili on z ciekawą inicjatywą społeczną popularyzowania Kalisza, sławnych Kaliszan w tym również postaci Marii Konopnickiej w placówkach, do których w ogóle nie docieraliśmy takich jak: LOK, warszawskie zakłady penitencjarne, zakłady dla nieletnich, szpitale. I co najważniejsze inicjatywę tę realizuje, przy czym korzysta z naszych materiałów organizując konkursy i wystawy filatelistyczne połączone z wydawaniem folderów, w których Konopnicka zajmuje jedno z głównych miejsc, wygłaszając prelekcję, pisząc audycje dla więziennych radiowęzłów o Kaliszu i sławnych Kaliszanach. Fakty te z przyjemnością i satysfakcją odnotowujemy w "Biuletynie" naszego Towarzystwa.

          • Dziękujemy za rozmowę.

          Rozmawiał: Zbigniew Lenartowicz,. Kwartalnik Kaliszanie w Warszawienr 7, 1995.

           

          TWÓRCZOŚĆ MARII KONOPNICKIEJ

           

               Wiersz Marii Konopnickiej w pierwotnym zamierzeniu autorki był protestacyjną odpowiedzią na ustawę rządu pruskiego o przymusowym wywłaszczeniu Polaków z ziemi i stanowił punkt kulminacyjny poetyckiej i publicystycznej kampanii Konopnickiej przeciwko germanizacyjnej polityce niemieckiej. Pierwodruk ukazał się w krakowskim piśmie "Przodownicy" w 1908 r., pierwsze osobne wydanie w Oświęcimiu w 1918 r. Przeznaczony początkowo dla Wielkopolski, został wkrótce potem opublikowany w "Gwiazdce Cieszyńskiej" i "Gazecie Polskiej" w Chicago. Uroczyste obchody Roku Grunwaldzkiego w 500-lecie bitwy ugruntowały popularność pieśni (muzyka: F. Nowowiejski). Wykonana po raz pierwszy 15 VII 1910 przez chóry z całej Polski w dniu odsłonięcia Pomnika Grunwaldzkiego w Krakowie. Okres największej żywotności "Rota" przeżywała przed odzyskaniem niepodległości w 1918 r. oraz w czasie stanu wojennego. Miarą jej popularności były liczne jej przeróbki, trawestacje i naśladownictwa.

           

          Rota

           

          Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród,
          Nie damy pogrześćmowy!
          Polski my naród, polski lud,
          Królewski szczep Piastowy,
          Nie damy, by nas zniemczy
          łwróg...
          - Tak nam dopomóżBóg! }bis

          Do krwi ostatniej kropli z żył
          Bronićbędziemy Ducha,
          Ażsięrozpadnie w proch i pył
          Krzyżacka zawierucha.
          Twierdząnam będzie każdy próg...
          - Tak nam dopomóżBóg! }bis

          Nie będzie Niemiec plułnam w twarz
          Ni dzieci nam germanił.
          Orężny wstanie hufiec nasz,
          Duch będzie nam hetmanił,
          Pójdziem, gdy zabrzmi z
          łoty róg...
          - Tak nam dopomóżBóg! }bis

          Nie damy miana Polski zgnieść
          Nie pójdziem żywo w trumnę.
          Na Polski imię, na Jej cześć
          Podnosim czoła dumne,
          Odzyska ziemiędziadów wnuk...
          - Tak nam dopomóżBóg! }bi

           

           

          STEFEK BURCZYMUCHA

          O większego trudno zucha,

          Jak był Stefek Burczymucha,

          - Ja nikogo się nie boję!

          Choćby niedźwiedź... to dostoję!

          Wilki?... Ja ich całą zgraję

          Pozabijam i pokraję!

          Te hieny, te lamparty

          To są dla mnie czyste żarty!

          A pantery i tygrysy

          Na sztyk wezmę u swej spisy!

          Lew!... Cóż lew jest?! - Kociak duży!

          Naczytałem się podróży!

          I znam tego jegomości,

          Co zły tylko, kiedy pości.

          Szakal, wilk,?... Straszna nowina!

          To jest tylko większa psina!...

          (Brysia mijam zaś z daleka,

          Bo nie lubię, gdy kto szczeka!

          Komu zechcę, to dam radę!

          Zaraz za ocean jadę

          I nie będę Stefkiem chyba,

          Jak nie chwycę wieloryba!

          I tak przez dzień boży cały

          Zuch nasz trąbi swe pochwały,

          Aż raz usnął gdzieś na sianie...

          Wtem się budzi niespodzianie.

           

          Patrzy, aż tu jakieś zwierzę

          Do śniadania mu się bierze.

          Jak nie zerwie się na nogi,

          Jak nie wrzaśnie z wielkiej trwogi!

          Pędzi jakby chart ze smyczy...

          - Tygrys, tato! Tygrys! - krzyczy.

          - Tygrys?... - ojciec się zapyta.

          - Ach, lew może!... Miał kopyta

          Straszne! Trzy czy cztery nogi,

          Paszczę taką! Przy tym rogi...

          - Gdzie to było?

          - Tam na sianie.

          - Właśnie porwał mi śniadanie...

          Idzie ojciec, służba cała,

          Patrzą... a tu myszka mała

          Polna myszka siedzi sobie

          I ząbkami serek skrobie!...

           

           

          ŻUCZEK

           

          Wyszedł żuczek na słoneczko

          W zielonym płaszczyku.

          - Nie bierzże mnie za skrzydełka,

          Miły mój chłopczyku.

           

          Nie bierzże mnie za skrzydełka,

          Bo mam płaszczyk nowy;

          Szyły mi go dwa chrabąszcze,

          A krajały sowy.

           

          Za to im musiałem płacić

          Po dwanaście groszy

          I jeszczem się zapożyczył

          U tej pstrej kokoszy.

          Jak uszyły, wykroiły,

          Tak płaszczyk za krótki;

          Jeszcze im musiałem dodać

          Po kieliszku wódki.

           

           

          ZŁA ZIMA

          Hu! Hu! Ha! Nasza zima zła!

          Szczypie w nosy, szczypie w uszy

          Mroźnym śniegiem w oczy prószy,

          Wichrem w polu gna!

          Nasza zima zła!

           

          Hu! Hu1 Ha! Nasza zima zła!

          Płachta na niej długa, biała,

          W ręku gałąź oszroniała,

          A na plecach drwa...

          Nasza zima zła!

           

          Hu! Hu1 Ha! Nasza zima zła!

          A my jej się nie boimy,

          Dalej śnieżkiem w plecyzimy,

          Niech pamiątkę ma!

          Nasza zima zła!

           

           

           

          MUCHY SAMOCHWAŁY

          U chomika w gospodzie

          Siedzą muchy przy miodzie.

          Siedzą, piją koleją

          I z pająków się śmieją.

           

          Podparły się łapkami

          Nad pełnymi kuflami.

          Zagiął chomik żupana,

          Miód dolewa do dzbana.

           

          - Żebyś kumo, wiedziała,

          Com już sieci narwała,

          Com z pająków nadrwiła,

          To bys ledwo wierzyła!

           

          - Moja kumo jedyna,

          Czy mi pająk nowina?

          Śmiech doprawdy mnie bierze...

          Pająk... także mi zwierzę!

           

          - Żebyś, kumo wiedziała!

          Trzem pająkom bez mała,

          Jak się dobrze zasadzę,

          Trzem pająkom poradzę!...

           

          - Moja kumo kochana!

          (Chomik! dolej do dzbana!)

          Moja kumo jedyna,

          Czy mi pająk nowina?

           

          Prawi jedna, to druga,

          A tu z kąta coś mruga...

          Prawi czwarta i piąta,

          A coś czai się z kąta.

           

          Pająk ci to, niecnota,

          Nić - tak długą - namota!

          Zdusił muchy przy miodzie

          W chomikowej gospodzie.

           

           

          O KRASNOLUDKACH I SIEROTCE

          MARYSI

           

           

          Czy to bajka, czy nie bajka,
          Myślcie sobie, jak tam chcecie.
          A ja przecież wam powiadam:
          Krasnoludki są na świecie.
          Naród wielce osobliwy.
          Drobny - niby ziarnka w bani:
          Jeśli które z was nie wierzy,
          Niech zapyta starej niani.
          W górach, w jamach, pod kamykiem,
          Na zapiecku czy w komorze
          Siedzą sobie Krasnoludki
          W byle jakiej mysiej norze.
          Pod kominem czy pod progiem -
          Wszędzie ich napotkać można:
          Czasem który za kucharkę
          Poobraca pieczeń z rożna...

           

          Czasem skwarków porwie z rynki
          Albo liźnie cukru nieco
          I pozbiera okruszynki,
          Co ze stołu w obiad zlecą.
          Czasem w stajni z bicza trzaśnie,
          Koniom spląta długie grzywy,
          Czasem dzieciom prawi baśnie...
          Istne cuda! Istne dziwy!
          Gdzie chce - wejdzie, co chce - zrobi,
          Jak cień chyżo, jak cień cicho,
          Nie odżegnać się od niego,
          Takie sprytne małe licho!
          Zresztą myślcie, jako chcecie,
          Czy kto chwali, czy kto gani,
          Krasnoludki są na świecie!
          Spytajcie się tylko niani.

           

           

          Kartka wstępna

          Oto tu przed wami stoi

          Podróżniczek, Janek mały,

          Co się wprawdzie boćka boi,

          Lecz jest zresztą bardzo śmiały!

          Zuch ten dziwne miał przygody,

          O których tu będzie mowa;

          Raz to nawet wpadł do wody...

          Ale teraz sza... ni słowa!...

          Kto tu przy mnie grzecznie siędzie,

          Nosek czysty, uszki w górę,

          Ten o wszystkiem wiedzieć będzie,

          Pozna całą awanturę!

          Od okładki do okładki

          Nic, tylko o Janku mowa:

          Gdzie, co, jakie miał przypadki -

          Ale teraz sza... ni słowa!

           

           

          Janek wybiera sięw drogę

          - "O! jak ślicznie tam daleko,

          Pod tym lasem, nad tą rzeką!

          Jak się słonko w wodzie złoci!

          Co tam w łąkach jest stokroci,

          Co tam zboża, co tam chat,

          Jak szeroki, piękny świat!"

          Tak w pogodny letni ranek

          Dumał sobie mały Janek,

          Wystawiwszy główkę płową

          Aż za furtkę ogrodową,

          Gdzie w oddali widać het

          Wstęgę rzeki, wzgórza grzbiet.

          Naraz krzyknie: - "Wiem, co zrobię!

          Chleba w torbę wezmę sobie,

          Ani mamie, ani komu,

          Nic nie powiem w całym domu,

          I daleko pójdę w świat,

          Bom nie baba, ale chwat!" -

           

           

           

           

          Na jagody

          Spiesz się, śpiesz, laleczko,

          Bo nie mamy czasu!

          Idziem na jagody

          Do boru, do lasu!

          Idziem na jagody

          Dla mamy, dla taty,

          Będzie nam pomagał

          Ten wilczek kudłaty!

          Będzie nam pomagał

          Ten dzięcioł, co puka,

          Co w boru robaczków

          Po drzewinach szuka!

          A w boru, a w lesie

          Szumią wielkie sosny,

          Aż się głos ich niesie

          Jako płacz żałosny!

          A w boru, a w lesie

          Tam drwal siedzi stary

          I rąbie siekierą

          Sosny na galary!

          Co którą zarąbie,

          To krzyk słychać drzewa

          I płacze bór cały.

          l jęczy, i śpiewa...

          Aż tu Baby Jagi

          Wyskoczą dwa koty,

          Na sośnie się onej

          Huśtają, niecnoty!

          I świecą im ślepie

          Wśród mroku zielone...

          Niech Pań Bóg zachowa

          Iść kiedy w tę stronę!...

          Boisz się, laleczko?

          Nie drzyj, moja miła!

          To tylko — tak sobie,

          Taka bajka była!

          Śpiesz się, śpiesz, dziecino.

          Bo nie mamy czasu!

          Idziem na jagody

          Do boru, do lasu!

           

           

          SZKOŁA
          Szkoła pani Matusowej
          głośne w świecie ma przymioty,
          uczęszczają do niej wszystkie
          dobrze wychowane koty.
          Już to sam nieboszczyk Matus
          był wybornym pedagogiem
          i prowadził przez lat wiele
          znaną pensję "Pod Batogiem"
          Kot to był uczony wielce:
          a siadywał na zapiecku,
          pomrukując sobie z cicha
          po łacinie i po grecku.
          Osierocił wszakże szkołę
          i zostawił żonę wdowę,
          gospodarną, zabiegliwą,
          jejmość panią Matusową.
          Szkoła dalej szła swym trybem,
          tylko znak jej "Pod Batogiem"
          usunięty został ze drzwi,
          a zrobiony: "Kot z Pierogiem"
          Łatwo pojąć, jak ta zmiana
          rozszerzyła pensji sławę,
          młode kotki na naukę
          biegły jakby na zabawę.
          Jedna matka synka wiodła,
          druga swą córeczkę małą
          byle każde z pensji godła
          choć kruszynkę skorzystało.
          Nic milszego bowiem dziatki,
          jak kot pięknie wychowany,

          taki, jak go tu widzicie,
          nad miseczką od śmietany.

           

           

          Co słonko widziało

          Daneczkowi, choć tak mały,

          Dziwnie ciasne się zdawały

          Bielonego domku ściany,

          Dziwnie niski dach słomiany,

          Więc pomyślał:"Wiem, co zrobię,

          Podróżnikiem będę sobie!"

          No i poszedł.- Stał nad rzeką

          Domek Danka niedaleko,

          A że zwykle do podróży

          Jest potrzebny statek duży,

          O czym łatwo z Robinsona

          Każdy, kto chce,się przekona,

          Więc skierował Danek kroki

          Nad brzeg stromy i wysoki.

          Tutaj wszakże niespodzianie

          Osobliwsze miał spotkanie

          Z boćkiem w własnej swej osobie,

          Który trzymał kiełbia w dziobie.

          Danek w prośby: -Mój bocianie,

          Gdzie okrętów tu dostanie?

          - Statków nie ma tu ni łodzi,

          Ale jeśli o to chodzi,

          To po dawnej znajomości

          Grzbietem służę jegomości.

          Tu zatrzepał w wielkie loty.

          No, cóż było do roboty?

          Danek skoczył jak na konia

          I pomknęli het, nad błonia!

          Szczerze powiem moje zdanie:

          Licha podróż na bocianie!

          Ledwie rzekę przelecieli,

          Ledwo wioska się zabieli,

          Ledwie żaby skrzekną w błocie,

          Już ustaje bocian w locie

          I z klekotem w trawy spada:

          - Popas tutaj! Niech pan zsiada!

          Bardzo jeszcze wielka łaska,

          Jeśli dziobem choć zaklaska

          I ostrzeże pierwej o tym,

          Że popasać chce nad błotem!

          Bo gdy żabie się niebodze

          Zdarzy spotkać z nim na drodze,

          To o jeźdźca ani pyta:

          Prosto w moczar brnie, i kwita!

           

          A cóż! Każdy ma gospodę:

          Dom - kto dom, a bocian wodę.

          Sprzykrzył Danek te reduty:

          Mokre nogi, mokre buty...

          Gdy więc bocian krąg zatoczył,

          Puścił go się, z grzbietu skoczył

          I zmęczony długim lotem

          Za domowym stoi płotem.

           

           

          Jak to ze lnem było

           

          — Cóż to takiego jest? — rzekł król ciekawie. — Królu, panie! Toć-ci jest owo złoto, które z owego siemienia, com ci je dał, wyróść miało. Len to był, ubogiego narodu bogactwo, com go z ziemi twojego królestwa dobyć chciał. Kazałeś go topić? Dobrześ uczynił, bo jego łodyżki w wodzie odmięknąć muszą. Kazałeś go z wody precz cisnąć? Dobrześ uczynił, bo go trzeba suszyć. Po moknięciu owym kazałeś go kijami z paździerzy obić? Dobrześ uczynił, bo tę złą paździerz obić trzeba z łodygi, żeby ją uprawić. Kazałeś je zaś powtórnie kijami obijać? I toś dobrze uczynił, bo do trzeciej skóry len obić trzeba i kijem go wyłamać, żeby do włókna się dostać. Kazałeś mnie do lochu wrzucić? I toś dobrze uczynił, bo mnie tam żywiła dobra dziewczyna, którą-m oto nauczył, jak się włókno lniane przędzie i na płótno tka. A toś tylko źle uczynił, żeś to wszystko robił w gniewie i nie z wyrozumienia, ale z zapalczywości. Że to jednak taki dzień szczęśliwy dziś jest w twojej królewskiej rodzinie, więc ci z serca krzywdę moją odpuszczam, a na ręce królewny ten oto dar składam. Królewna niech każe po wsiach len siać i tak go sprawić z rozwagą i miłością, jakeś go ty królu, z gniewem sprawiał, a z płótna niech da koszule dla wszystkich sierot i niemocnych szyć, co jest więcej niż złoto, bo jest poratowanie ubóstwa i niedostatku. Skończył stary, a król słuchał jeszcze i aż na twarzy ze wstydu się mienił, że tak ukrzywdził niesłusznie człowieka. A zaś potem wstał, starca w ramiona wziął, przeprosił i koło siebie posadziwszy rzekł:

            

          Jaskółeczka

          Jaskółeczka do nas wraca

          Z oddalonej drogi.

          Śpiewem wita wioskę miłą,

          Miłej chaty progi.

          Przez trzy morza, przez trzy góry

          Światem przeleciała,

          Przecież drogie gniazdko swoje

          Od razu poznała.

          Jakże poznać go nie miała,

          Nie trafić do niego,

          Kiedy je tu serca nasze

          Całą zimę strzegą?

          Jakże poznać go nie miała,

          Nie śpieszyć z powrotem,

          Kiedy je tu słonko nasze

          Malowało złotem?

          Słonko złotem malowało,

          A jutrzenka różą,

          A te snopy strzechy naszej

          Chroniły przed burzą...

          Jaskółeczko, drogie ptaszę,

          Bądź nam powitana!

          Budźże ze snu wioskę naszą

          Piosenką od rana.

          A ty, kotku, ty psotniku,

          Nie czyńże jej szkody,

          Niech swobodna z pieśnią buja

          Nad pola, nad wody!

          Jaskółeczka do nas leci

          Z wesołą nowiną,

          Już niedługo śliczne kwiaty

          Z pąków się rozwiną.

          Już niedługo brzoza biała

          Gałązki rozchwieje,

          A ten czarny, pusty ugór

          Zbożem zarunieje.

          Jaskółeczka w niebo leci

          Wysoko, daleko,

          Wie zawczasu, kiedy ręki

          Do morza pocieką.

          Wie zawczasu, kiedy strumyk

          Brzegi swe zakwieci,

          Wypatruje złotą zorzę.

          Czy w okienko świeci.

          Jaskółeczka promień słońca

          Na skrzydełku nosi,

           

           

           

           

          O tę rosę, o tę jasną,

          Srebrnej chmurki prosi.

          Srebrna chmurko, złota chmurko.

          Rozpłyńże się w rosę.

          Posyp dziatkom perły swoje

          Pod te nóżki bose.

          Posypże im perły swoje

          Na te jasne głowy,

          Niechaj rosną jako kwiaty

          Wśród naszej dąbrowy!

           

    • Kontakty

      • SZKOŁA PODSTAWOWA im. Marii Konopnickiej w Ujeźdźcu Wielkim
      • Stacjonarny: 71-312-77-22 komórkowy: 607-234-508 świetlica: 505-377-912
      • UJEŹDZIEC WIELKI 46 55-100 TRZEBNICA WOJ. DOLNOŚLĄSKIE NIP: 915-16-59-718 Poland
    • Logowanie